Wychowanie dziecka to codzienna bitwa na każdym polu. Jednym ze znaczących jest dostęp do różnego rodzaju treści – pisanych i wizualnych.
Nawet jeśli w domu zapobiegamy temu, aby nasza pociecha nie czytała i nie oglądała niestosownych dla niej obrazów, przez kontakt z rówieśnikami, w szkole czy na podwórku, może je poznać. Co w takiej sytuacji robić? Czy zakaz to jedyny sposób na rozwiązanie problemu?
To przed czym przede wszystkim próbujemy ochronić dziecko to przemoc, wulgaryzmy i tak zwane „treści dla dorosłych”. Problem w tym, że to co zakazane najbardziej kusi, a wyobraźnia w obchodzeniu zakazów nie zna granic. Ponadto niestety nie każdy rodzic widzi w tym problem i stara się swoje potomstwo trzymać od tego z daleka. Wiadomo, że w pewnym wieku i tak pozna wszystko przed czym je bronimy, ale nie chcemy żeby stało się to za szybko. Co jednak jeśli już je pozna? Czy można kontrolować to w jaki sposób odbierze poznane treści?
Oczywiście, że tak. Zabrzmi to trywialnie, ale wszystko opiera się na rozmowie. Każdy rodzic zaczyna od zakazu. Jest to w jakiś sposób wpisane w ludzką naturę, a wszystko przez (o ironio) wychowanie. System zakazów i nakazów istnieje od pokoleń. I każdy z nas doświadczył go na własnej skórze. Jak jednak pokazuje doświadczenie i badania psychologów – nie do końca się sprawdza. W końcu kto z nas nie próbował go obejść…
Stosowany przez wieki model wychowania sprawił, że coś tak pospolitego jak rozmowa stało się niesamowitym odkryciem. Jeśli nie jesteś w stanie uchronić dziecka przed poznaniem pewnych treści, dlaczego go na nie zawczasu nie przygotować? Niby proste, ale dopóki nie pojawi się problem rzadko stosowane. A wystarczy wytłumaczyć dziecku, że przemoc jest zła, a stosowanie jej wobec innych godne pożałowania. Używanie wulgaryzmów jest niegrzeczne i może kogoś zranić.
Tak naprawdę cały szkopuł opiera się na przekazaniu małemu człowiekowi kilku podstawowych zasad kultury i życia w społeczeństwie. Pomocne jest w tej materii potraktowanie dziecka jako równoprawnego rozmówcy. Nie traktowania go z góry, ale troskliwe przekazanie wiedzy. Od kogo ma się tego nauczyć jak nie od rodziców?